ja dopiero jak skoncze swoją to mam nadzieje,że będe mógł potwierdzić te wszystkie Wasze powody. choć z przeszłości wiele pamiętam. do beczek zawsze miałem sentyment. nawet jak w czasach gdzie były już obiektem drwin bo większość była zajechana do granic możliwości to patrzyłem na nie z podziwem bo i tak toczyły się dalej. gdzie ich rówieśnicy już stali pod jabłonką albo byli przetapiani. odkąd tylko zdałem prawko zacząłem latać do ruskich. tam beczka wtedy robiła furrore. większość miała przerobione zbiorniki (10-20ltr ropy 40-60 wagonów szlugów). w lato wyrzucano też całą skrzynie nagrzewnicy i tam praktycznie mógł wskoczyć koreaniec
ale większość wkładała peta. jako,że wtedy beczki były tanie to nawet jak by celnicy skonfiskowali fure za przeróbki to nikt nie płakał.
beczkami jezdzili u mnie prawie wszyscy szemrani z okolicy. dlatego patrzyłem na to z zazdrością. mimo,że wtedy były to już tanie i wyśmiewane to z jakiegoś powodu wszelkiej maści rzezimieszki posiadali beczki. nawet jak przyjeżdżali do nich rzezimieszki z innych miast to kur.. też beczkami. nigdy nie mogłem zrozumieć tego fenomenu. ostatnio z kumplem wspominaliśmy beczki z tamtych czasów i mieliśmy beke (nomen omen) z pewnej powtarzającej się historii - była u nas taka klimatyczna knajpka na wzgórzu miasta. spotykali tam się zazwyczaj Ci sami ludzie. można było wypić swój alkohol spod stołu ale zapojke trzeba było kupić w barze. obsługa była chamska itp
i jak w zime w weekend szło się do tej knajpy to już z daleka było słychać ten znajomy nam klekot. czasem 1 czasem 2-3 beczek. stały w ciemnościach pomiędzy drzewami i klepały sobie w najlepsze. a ich właściciele spożywali alkohol w owej knajpce. lub czasem już spali w swoich beczkach. klepanie trwało czasem całą noc. rzadko kiedy gasili swoje beczki no bo po co - auto było cały czas nagrzane w środku. a ropa wtedy od rybaków czy od ruskich była za pół darmo. auta były otwarte,nikt ich ani z nich nic nie zajebał. bo wszyscy tam to byli swojaki. jak ktoś potrzebował podjechać którąś z beczek na chate,do sklepu lub dyskoteki to tylko informował właściciela,że użycza pojazdu. nie było z tym problemu. no chyba,że akurat właściciel był już zalany w trupa to poprostu brało się beczke i potem odstawiało na miejsce. raz wiozłem jednż z tych beczek ludzi na dyskoteke do sąśiedniego miasteczka. 7 osób w kabinie i 2 w bagażniku. ci z bagażnika byli najbardziej zadowoleni z komfortu.
wkońcu trafiła się sytuacja gdzie tata kupił beczke od jednego z wyżej opisanych. zatarte 200d i do poprawek lakierniczych. byłem przeszczęśliwy. to 200d to był pierwszy silnik jaki samodzielnie wyjąłem z auta. to chyba nie musze mówić jak przez ten zabieg zżyłem się z tym autem
po próbie wsadzenia 2 silników które okazały się złomami trafiliśmy za bezcen silnik po remoncie z rozbitej beczki. klepał jak marzenie. jak pozostało tylko podmalować auto to zabrano mnie do wojska. będąc w monie rozmyślałem,że jak już wyjde to będe czerpał radość z jazdy naszą białą beką. a tu niestety - tata pomalował beczke i sprzedał ją z dużym zyskiem. do dziś mu to wypominam.
no i wkońcu przyszedł czas,że 1.5 roku temu kupiłem swoją. po kilku latach przymiarek i planowania. i mimo,że chrupek był straszny,przez brak podłogi pizdziło mi po nogach jak ją prowadźiłem do siebie to i tak czułem się jak ambasador wenezueli. byłem królem trasy. wokoło same współczesne plastiki a ja w swojej własnej,zardzewiałej,głośnej i obniżonej beczce w wersji usa. zgadnijcie za kim się ludzie oglądali
choć myśle,że to bardziej z powodu jej stanu niż unikatowości
fakt,że początkowo chciałem ją porzucić na poboczu,niedaleko miejsca zakupu,tak mi się dała we znaki to jednak dowiozła mnie bez problemu do domu i teraz pomału odzyskuje swój godny blask. mam nadzieje,ze po skończeniu remontu odwzajemni się za opieke i będe mógł się podpisać "obyma ręcyma" pod Waszymi stoma powodami za które kochamy nasze beczki ...