Silnik nie odpala
: 07 sty 2016, 22:56
Witam! Pomocy!
Mam problem ze swoją beczusią, zabójczo piękną i szybką, o pojemności 200D. Przyszły mrozy, i nie odpala. Cały czas trzymam mercedesa w garażu, jednak ostatnio zdarzyło mi się być kilka dni u znajomych i mercedes musiał niestety stać na dużym mrozie pod blokiem. Po pierwszej fali mrozów odpalił od strzała, przy pierwszym grzaniu świec. Na drugi dzień niestety już nie dał rady. Nic nie pomagało, jedynie w końcu udało go się odpalić na zapych, bo z kabli nie chciał brać. Później już było tylko gorzej. Odpalał z wielkim trudem, i później, jak przejechałem nim ok 30km był cieplutki, a ja wyskoczyłem na pięć minut do sklepu. Jakie było moje zdziwienie, gdy zdechł. Świece zagrzałem około trzy razy, a i tak nic mu to nie dało. Dobrzy ludzie pod sklepem jednak pomogli, i znowu na zapych pojechał. Odstawiłem go na jeden dzień do garażu i koniec, już nie pali wogóle. Próbował ciężko dychać, ale o zapaleniu nie było mowy. Na zapych też nic, może przez śnieg, nie miał przyczepności i na pych by jednak zapalił, ale postanowiłem reagować. Obstawiłem rozrusznik, rozebrałem, wirnik wyjęty i chops po części. Fachowiec sprzedawca powiedział, że na tym wirniku nie zapali już ani razu (Stwierdził, że fabryczny, ponieważ tylko oryginalnie w tamtych latach Bosch nabijał na wirniku numery). Wirnik kupiony nowy, ponoć najwyższej jakości, do tego bendix i nowe szczoty. Poskładane, włożone do Merawki i... Nie pali.
Proszę pomóżcie! Co to może być? Jutro będę sprawdzał świece, i bezpośrednio podłącze ropę z butelki żeby wykluczyć układ paliwowy, ale mimo wszystko nie jestem dobrej myśli, nie wydaje mi się, że tam siedzi diabeł. Może są jakieś stałe elementy w tej beczce?
PS: Akumulator nowiutki, kupiony przed świętami. Multimetr pokazuje 12.5V, więc go wykluczam, chociaż pare razy musiałem go ładować po próbach chechłania. To normalne, że po kilku próbach odpalenia spada napięcie do 12V?
Mam problem ze swoją beczusią, zabójczo piękną i szybką, o pojemności 200D. Przyszły mrozy, i nie odpala. Cały czas trzymam mercedesa w garażu, jednak ostatnio zdarzyło mi się być kilka dni u znajomych i mercedes musiał niestety stać na dużym mrozie pod blokiem. Po pierwszej fali mrozów odpalił od strzała, przy pierwszym grzaniu świec. Na drugi dzień niestety już nie dał rady. Nic nie pomagało, jedynie w końcu udało go się odpalić na zapych, bo z kabli nie chciał brać. Później już było tylko gorzej. Odpalał z wielkim trudem, i później, jak przejechałem nim ok 30km był cieplutki, a ja wyskoczyłem na pięć minut do sklepu. Jakie było moje zdziwienie, gdy zdechł. Świece zagrzałem około trzy razy, a i tak nic mu to nie dało. Dobrzy ludzie pod sklepem jednak pomogli, i znowu na zapych pojechał. Odstawiłem go na jeden dzień do garażu i koniec, już nie pali wogóle. Próbował ciężko dychać, ale o zapaleniu nie było mowy. Na zapych też nic, może przez śnieg, nie miał przyczepności i na pych by jednak zapalił, ale postanowiłem reagować. Obstawiłem rozrusznik, rozebrałem, wirnik wyjęty i chops po części. Fachowiec sprzedawca powiedział, że na tym wirniku nie zapali już ani razu (Stwierdził, że fabryczny, ponieważ tylko oryginalnie w tamtych latach Bosch nabijał na wirniku numery). Wirnik kupiony nowy, ponoć najwyższej jakości, do tego bendix i nowe szczoty. Poskładane, włożone do Merawki i... Nie pali.
Proszę pomóżcie! Co to może być? Jutro będę sprawdzał świece, i bezpośrednio podłącze ropę z butelki żeby wykluczyć układ paliwowy, ale mimo wszystko nie jestem dobrej myśli, nie wydaje mi się, że tam siedzi diabeł. Może są jakieś stałe elementy w tej beczce?
PS: Akumulator nowiutki, kupiony przed świętami. Multimetr pokazuje 12.5V, więc go wykluczam, chociaż pare razy musiałem go ładować po próbach chechłania. To normalne, że po kilku próbach odpalenia spada napięcie do 12V?